IV Niedziela Wielkiego Postu
-
Szczegóły
-
- Szczegóły

PARAFIA MATKI BOŻEJ KRÓLOWEJ POLSKI
TORUŃ-RUBINKOWO 1
PARAFIA MATKI BOŻEJ KRÓLOWEJ POLSKI
TORUŃ-RUBINKOWO 1
PARAFIA MATKI BOŻEJ KRÓLOWEJ POLSKI
TORUŃ-RUBINKOWO 1
PARAFIA MATKI BOŻEJ KRÓLOWEJ POLSKI
TORUŃ-RUBINKOWO 1
Liturgia dzisiejsza stawia nas wobec przypowieści dobrze nam znanej. Ileż razy wzruszaliśmy się jej treścią, może zachęceni klękaliśmy, mimo obaw, u kratek konfesjonału. Iluż ludziom pozwoliła ona powstać do nowego życia i radości.
Boję się, a może lepiej – istnieje obawa, że słuchacze szybko się wyłączą, mówiąc: „Ale to już było! To znamy dobrze.” Stąd chcę nieco inaczej poprowadzić myśl – radość ma się dziś stać przedmiotem naszych rozważań. Co prawda trudno dziś o radość, gdy patrzymy na to, co dzieje się w świecie, gdy wojna jest tak blisko nas, a dodatkowo straszą nas na potęgę.
Niemniej chcemy dostrzec radość w kontekście przeczytanej Ewangelii oraz dnia, bowiem dzisiejsza niedziela zwana jest „Laetare” – czyli „Radujcie się!”. Dla ułatwienia śledzenia toku myśli posłużmy się swoistą triadą. Chodzi najpierw o radość i szczęście:
– z tego, co mam,
– z tego, kim jestem,
– z tego, kim będę.
Młodszy syn
Raduje się, cieszy, bo wreszcie ma swoje pieniądze, swój majątek. Nie jest w tym momencie dla niego ważne, że osiągnął to nieco niegodziwie, że sprawił przykrość ojcu. Można powiedzieć, że uznał go za zmarłego, bo przecież spadek dzieli się po śmierci donatora. Naraził ojca i całą rodzinę na ludzkie języki. Dla niego jednak ważne jest, że ma, że posiada.
Raduje się ten synek, że jest wolny! Wyrwał się spod ojcowskiej ręki, spod ojcowskiej kurateli. Wreszcie nikt mu nie będzie zrzędził nad uchem, wreszcie będzie robił to, co chce.
Raduje się tym, kim będzie – a oczami wyobraźni widzi siebie jako „nie byle kogo”, bo ma forsę, będą go poważać, będzie miał poparcie możnych i majętnych tego świata.
Zatem cieszy się, że będzie szczęśliwy.
Starszy syn
Możemy domniemywać, że cieszył się, iż wreszcie będzie miał spokój od tego „ukochanego braciszka”. Mógł pomyśleć: „Wreszcie będę sam, wreszcie nie będzie ojcowskich uwag, że powinienem ustąpić, zrobić coś ze względu na młodszego brata. Nie muszę już być dla niego wzorem i przykładem”.
Raduje się również, że staje się samodzielnym dziedzicem. Wszystko, co mogło i miało się wydarzyć – już się zdarzyło. Teraz tylko czekać na wzrost majątku i poważanie w oczach sąsiadów i przyjaciół.
Cieszy się na samą myśl, jak wielką pozycję osiągnie, jak będzie teraz oczkiem w głowie ojca, który na pewno nie uczyni nic, co mogłoby zniszczyć ich jedność.
Zatem cieszy się, że będzie szczęśliwy.
Ojciec
Nie sposób pominąć ojca, który obok zmartwień ma powody do radości. Pozostała mu reszta majątku. Pewnie sporo tego było, nie musiał obawiać się biedy. Mimo wszystko był poważany w okolicy, bo majętność w tamtych czasach (zresztą nie tylko wtedy) niosła i taki uboczny skutek.
Ma drugiego syna, ale to nie może bez reszty wypełnić radością ojcowskiego serca. To ojcowskie, kochające serce towarzyszyło wciąż tamtemu głupiutkiemu – w wędrówkach, hulankach, głodzie i przy świniach, wreszcie w jego powrocie. Przecież radością ojca jest widzieć w zdrowiu i pomyślności wszystkie swoje dzieci. Dlatego na dnie tego serca tli się iskierka nadziei, że młodszy syn wróci.
Wtedy on, ojciec, będzie szczęśliwy.
Nietrudno teraz od tych odległych czasów z przypowieści przejść do naszych i podstawić siebie pod którąś z dwóch pierwszych postaci – młodszego lub starszego syna. A może w nas są obaj?
Czy nigdy nie było ci za ciasno w ojcowskim domu zbudowanym z przykazań, Ewangelii, nauczania pasterskiego papieża czy biskupów? Przecież istnieje pokusa świata, by pozory radości i szczęścia brać za rzeczywistość. Istnieje pokusa, by uznać, że „uśmiechnięty” równa się „szczęśliwy”. A przecież można być nieszczęśliwym wesołkiem, topiącym swe rozterki i lęki w alkoholu, uciekającym w narkotyczne wizje czy wirtualny świat.
Nieodparcie kojarzy mi się tu wizja sztucznych uśmiechów do kamery czy smartfona ludzi mówiących: „Dziś jestem szczęśliwy” – bez postawienia pytania, co będzie jutro.
Tu można by podać przykład wielu studentów. Opuścili rodzinny dom i hulaj dusza, piekła nie ma. Najczęściej do pierwszej sesji… i trzeba ze wstydem wracać. Zapewne rzadko który z nich przyznaje, jak ten marnotrawny: „Zgrzeszyłem!” Częściej pojawiają się wymówki i zrzucanie winy na innych, najczęściej na profesorów. To jest ta krótkowzroczność młodszego syna! Tymczasem syn z przypowieści wyraźnie mówi: Zgrzeszyłem!
Możemy się zapytać, ile w nas jest ze starszego syna i jego rozgoryczenia. Co prawda nie wiemy, jak się w końcu zachował. Może zaciął się w uporze, a może jednak wziął udział w uczcie? Możliwe, że uznał, iż nie warto ojcu sprawiać większej przykrości. Może pojął, że to, co ma, wystarcza do prawdziwej radości.
Doskonale wiemy, że naprawdę szczera i prawdziwa jest radość ojca. Doświadczył odrzucenia miłości, cierpliwego i ufnego oczekiwania, doświadczył też niezrozumienia swojej postawy. Jednak to wszystko składa się na autentyczną, głęboką radość. Syn znów jest w domu.
Do czego zatem mamy dążyć? O co się starać?
Przede wszystkim do tego, by nasz Ojciec w niebie nie smucił się z naszego powodu – ani u początku, ani w trakcie, ani u kresu.
Biegnie czas Wielkiego Postu, wszak połowa już za nami. Już na horyzoncie pojawiają się światła Wielkanocy, już widać świt poranka Zmartwychwstania. Niech zatem będzie w nas ta prawdziwa radość, płynąca z nawrócenia i powrotu do miłosiernego Ojca. Okazji nie braknie bo czas jak najbardziej sposobny, by dochodzić do radości, choćby nawet nieco wymuszonej, jak w przypadku starszego syna.
Czas jak najbardziej sposobny, by dochodzić do radości może trudem poprzedzonej, bo trzeba wyłazić z grzechu jak żaba z błota.
Czas jak najbardziej sposobny, by dochodzić do radości nawet poprzez łzy upokorzenia, wstydu i żalu – u kratek konfesjonału.
Wszystko to jednak ma prowadzić do tego, żeby kiedyś jak ufamy u bram nieba zabrzmiała wyraźnie i donośnie „oda do radości” lub inny tryumfalny marsz wykonany przez anielskie chóry, bo po ziemskiej tułaczce wraca syn, wraca córka, wracają mniej czy bardziej marnotrawni, ale nawróceni. A czekający Ojciec z radością zaprosi na wieczną ucztę. Amen.
Używamy plików cookie, aby poprawić jakość przeglądania, oraz analizować ruch na stronie. Kliknięcie przycisku „Akceptuj” oznacza zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookie.